coraz więcej ognisk zapalnych
w centrum przelotu myśli
pod żarem z nieba
topimy (bez)ciała
w każdej dostępnej kropli
jakby to miało jakieś znaczenie
spychamy niewygodne myśli
na wolny skrawek piasku
należny za cały czas niepokojów
za wszystkie niepotrzebne śmierci
odmieniane przez dostępne liczebniki
odrzucamy za siebie powody
giną w lazurowych melancholiach
i ładnie wyglądają na pocztówkach
w niewidocznych kadrach
unosimy wciąż brwi ze zdziwienia
na purpurowy zachód słońca
nad ciszą która nie jest milczeniem
jak fale wpływające na brzeg
cykl "Absynty"
fotografia z Pixabay