odnalazłam na nowo zapomnianą ścieżkę wśród mocno zdziczałej części lasu i niepokojącego wrzasku ptaków zawsze lubiłam czarne szpilki teraz niosę w ręku dla złapania równowagi w przechwytywaniu prawdy w czasoprzestrzeni z której tyle samo jawy i snów można się potknąć o światy których nie ma i zjawy których nikt oprócz Ciebie nie spotkał te pogranicza najbardziej mroczne zawsze stawiają znaki zapytania minimalizują się w Księdze zaklęć na żródło prawdy dobra i baśniowego piękna kurczy się po wpływem beznadziei niespełnień nabierają cech charakterystycznych dla bólu wpisanego w życiorys od pierwszego krzyku degradacja przeraża więc za wszelką cenę próbujesz ożywić kraba z pierwotnego świata odwrócić klepsydrę raz potem drugi by piasek stał się tylko piaskiem znad rzeki jasnoniebieskich przypomnień o wstążkach westchnieniach i falujących piersiach tuż nad głową krążyły kolorowe motyle gdy zamrugałeś okiem zmieniły się w pająki wychodzące z najmniej spodziewanych okolic z krzykiem bezsilności wybiegasz na zasypaną śniegiem ulicę która wcale nią nie jest szkicujesz w głowie na potem które po otworzeniu ciężkich powiek będziesz odtwarzał któryś raz z kolei przed znawcami od sztuki i tak zasłonisz sedno za czas bliżej nieokreślony może wrócę z dwiema cegłami zapachem drzewa sandałowego i mocnym postanowieniem przejścia z czarnymi piórami po węglach boso za krawędź Twojego pogranicza
Fotografia z Pixabay